28 września 2016

Kup pan znaczki za 3 złote - kinderpostzegelactie


okolicznościowe znaczki holenderskiej akcji charytatywnej dzieci


Otwierać czy nie otwierać? Oto jest pytanie!

Pytanie dnia. Dlaczego? Bo liczba dzwonków od południa przekroczyła już próg krytyczny. Dziś rozpoczęła się ogólnokrajowa akcja kinderpostzegelactie - największa cykliczna akcja charytatywna z udziałem dzieci. Po osiedlu krążą grupki dziarskich dziesięcio- i jedenastolatków zbrojnych w pakiety startowe pracowicie żebrzących po domach. 

Trudno się od tego uwolnić. Już 3 lata temu pisałam o tym, że umiejętność zbierania na cele charytatywne jest każdemu Holendrowi niezbędna. I przymusowo nauczy się jej w szkole. W sumie nie mam nic przeciwko tej akcji jako takiej. Cele ma szczytne: powszechna edukacja, opieka zastępcza i opieka nad dziećmi po przeżytych traumach. Na dodatek fundacja twierdzi, że jedynie 12% dochodów przeznacza na koszty własne, a resztę dzieli prawie po równo na pomoc w kraju i zagranicą. Darczyńcy za swoje pieniądze dostają coś materialnego, więc ręka lżejsza.

A poza tym akcja ta kultywuje pewną tradycję, a tradycja to w Holandii towar deficytowy. Organizowana jest co roku już od 68 lat. Wymyślił ją w 1948 roku nauczyciel G. Verheul z Waarder. Na początku jego uczniowie sprzedawali zwykłe znaczki, ale już rok później akcja podchwycona została przez szkoły i stała się ogólnokrajową. 

Pierwsza ogólnokrajowa akcja "Dziecięce znaczki pocztowe".
Pierwsze wielkie zbiory - 1949.  (źródło)
Już wtedy powstała pierwsza filmowa kronika wydarzenia. 



W 1956 roku udział wzięła ponad połowa szkół. I oczywiście od początku zaangażowała się królewska rodzina.

Beatrix i jej siostry biorą udział w kweście
Księżniczki w czasie kinderpostzegelactie w roku 1951. Pierwsza z prawej to poprzednia królowa Beatrix (źródło)

Willem-Alexander i okolicznościowe znaczki pocztowe z jego córkami 2012
Willem-Alexander (źródło)


Więc niby wszystko fajnie, ale mnie trochę przeraża skala zaangażowania nauczycieli. Temat akcji wałkują z dziećmi przez 2 tygodnie prowadząc solidne szkolenie. Bo akcja jest prowadzona w sposób pozwalający dzieciom nie mieć kontaktu z gotówką. Darczyńcy muszą "tylko" podać numer konta w podpisać zgodę na pobranie opłaty z konta. Co ciekawe zamówione materiały (znaczki to tylko margines) otrzymają pocztą dopiero 9 listopada. Ale przede wszystkim dzieci są ciągle motywowane do akcji. Stosuje się zwykłe chwyty marketingowe: klasa, która uzbiera najwięcej dostanie nagrodę - wycieczkę do parku rozrywki. Dzieciaki nie zdają sobie sprawy, jakie jest prawdopodobieństwo zdobycia nagrody, więc angażują się mocno. Najbardziej niezrozumiałe jest dla mnie to, że w dniu rozpoczęcia akcji nasza szkoła zwalnia dzieciaki o 2 godziny wcześniej, żeby zaczęły zbierać. Kto by nie chciał odpuścić sobie 2 godzin lekcji.  

Ale w tym roku coś zaczęło się zmieniać. Wczoraj wieczorem dostałam nieco panicznego mejla ze szkoły. Okazało się, że kilkoro dzieci odmówiło wzięcia udziału w akcji. I co teraz? Szkoła zmuszona była wprowadzić plan B - jakieś zajęcia dla tej garstki. Oj, to się panie nauczycielki zmartwiły...

Ale właściwie bardzo mnie ciekawi, dlaczego te dzieci się wycofały. Zwłaszcza, że nie są jedyne. Dzisiejsze gazety przyniosły informacje, że liczba dzieci biorących udział w akcji spada. Czy to znak naszych czasów - rodzice-helikoptery tak bardzo trzymają je pod kloszem, że boją się samodzielnie działać lub sił wystarcza tylko na przesuwanie kciuka po ekranie? A może zauważyły, że od pewnego czasu coraz mniej ludzi daje pieniądze na cokolwiek? I to nie przez kryzys, który przecież w końcu mamy za sobą, ale przez pazerność organizacji charytatywnych. Od kilku lat zmieniły taktykę. Wolontariusze chodzący po domach i zaczepiający na ulicach już nie zadowalają się monetą. O nie, interesuje ich tylko numer konta i deklaracja comiesięcznych wpłat. Czyżby nawet tradycja dobroczynności miała w Holandii podupaść?

Pakiet akcji "Dziecięce znaczki pocztowe 2016" - to można kupić
źródło





1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...