6 września 2016

Więcej struktury!

spękana ziemia na polu geotermalnym w Islandii ma ciekawą strukturę


Nie wiem jak Wy, ale ja po wakacjach cierpię zdecydowanie na prokrastynację. Innymi słowy odkładam w nieskończoność wszelkie plany. Czyli po prostu nic mi się nie chce. Co zresztą widać wyraźnie na blogu. Tymczasem wrzesień w pełni. Czas nadać mojemu życiu trochę struktury.
Brzmi dziwnie, prawda? Struktura to jest społeczna (klasy) albo organizacyjna (z siatką płac najlepiej). Strukturę może mieć ściana albo białko (nawet pierwszo-, drugo-, trzecio- i czwartorzędową) - wybaczcie, zboczenie zawodowe. Ale życie? Nawet sama myśl o tym mierzi moją słowiańską duszę. No dobra, ta niemiecka cząstka (mentalna) zgadza się, że porządek musi być. Ale żeby struktura?

A jednak muszę ją wprowadzić. Nie mam wyjścia. W końcu mieszkam w Holandii. Tu wszystko ma strukturę. Koniecznie zapisaną w tabeli albo w formie schematu blokowego. Nawet najmłodsze dziecko wie, że jakiekolwiek działanie bez struktury będzie do niczego. Zaplanować trzeba wszystko: pracę i wypoczynek, zebranie i imprezę. Koniecznie na piśmie. W mózgu najprawdopodobniej będzie za mało struktury. czego nie ma w kompie, to nie istnieje.

W sumie nie wiem, dlaczego tak mnie to drażni. Może moja niechęć ma związek tylko z tym nieszczęsnym słowem, które bezsensownie tłumaczę bezpośrednio. Przecież ja też lubię planować. Jestem np. zwolenniczką stałego rytmu dnia u małych dzieci. Lubię jeść o stałych porach. A to przecież nic innego jak holenderska struktura. A więc sprawdźmy w słowniku. Mam: rytm, proporcje, plan, rozkład, ułożenie, organizacja, sieć, system. Tyle różnych słów... A Holendrzy jak zwykle oszczędnie, precyzyjnie i konsekwentnie. 

Strukturę wprowadzają w życie małego człowieka już bardzo wcześnie. Kiedy dzieci nie znają jeszcze dni tygodnia kalendarz na tydzień rozrysowywany jest kolorami. Przychodzi potem pięcioletni Marcin ze szkoły i mówi:"Umówiłem się z Timem". "Na kiedy?" "W pomarańczowym dniu". I weź tu człowieku zgadnij, czy chodzi o wtorek, czy może piątek. Z biegiem czasu struktura nabiera struktury: w szóstej albo siódmej klasie każdy uczeń musi zacząć prowadzić własny terminarz, czyli agendę. Od tego dnia już nigdy się od niej nie uwolni. Co ciekawe w cyfrowym systemie edukacji kalendarze są jak najbardziej papierowe. Podobno łatwiej się tak nauczyć niż w googlecalender. W szkole średniej kolejne schematy, plany projektów itd. Co ciekawe, planowanie jest tak daleko posunięte, że kiedy w zeszłym roku Misia poprosiła starszą koleżankę o pomoc w zaplanowaniu jak się wyrobić z pracami domowymi, następnego dnia dziewczyna pojawiła się z czterostronicowym projektem strategii odrabiania lekcji - oczywiście z kilkoma tabelami. W planie tym rozpisane było wszystko, zaczynając od celów ogólnych, poprzez szczegółowe. Sporo miejsca poświęciła na wyznaczanie priorytetów i opracowanie strategii, która pozwoli na uzyskanie optymalnych wyników przy minimalnym wysiłku i zaangażowaniu czasowym. Bardzo profesjonalne. Szczerze mówiąc przygotowanie takiego dokumentu zajęłoby mi więcej niż jeden wieczór. A przecież na pewno tego dnia miała w strukturze jeszcze inne obowiązki. 



No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak się przystosować. A więc zaczynam wprowadzać więcej struktury. Znalazłam nawet ciekawego pomocnika. Grę habitica - dostępną w wersji online albo apki. Przeczytałam o niej na jednym z blogów, które śledzę: jestrudo.pl. Bardzo przydatne narzędzie. Pozwala na zaplanowanie codziennych czynności i jednorazowych zadań oraz wyznaczenie długoterminowych celów, do których dążymy (zmiana nawyków). Na razie testuję. Wygląda dobrze. Nie rozumiem tylko, na czym polega właściwa gra, czyli wyposażanie awatara i dalsza aktywność. Ale najprawdopodobniej to mało istotne. Najważniejsza jest struktura!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...